Po pierwsze: kiepskie programy partnerskie
Program partnerski sam w sobie nie musi być czymś złym, ale warto przyjrzeć mu się krytycznie zanim do niego wejdziemy. Większość z nich kusi użytkownika mozliwością olbrzymich zysków w krótkim czasie, ale smutna prawda jest taka, że nawet najlepsze programy partnerskie (np. PP "Złote Myśli") mogą okazać się bezużyteczne.
Gdzie jest haczyk? Otóż w znakomitej większości programów partnerskich strona zarabia jedynie w jednym przypadku - gdy dokona się konwersja (tj. człowiek, który kliknie w reklamę programu partnerskiego zakupi reklamowany produkt).
Problem polega na tym, że zarabianie na konwersjach jest najbardziej ryzykownym sposobem zarabiania w internecie. Nie jesteś w stanie sprawdzić, czy reklamowany na Twojej stronie produkt jest dobry i popularny, czy wręcz przeciwnie. Często PP służą tak naprawdę nie tyle do wspomagania sprzedaży, co do napędzania właścicielom PP ruchu na stronie - jeżeli nikt nie kupuje, właściciel PP nie musi płacić webmasterom ani grosza, a ruch na stronie (i wpływy z reklam) rosną mu z tygodnia na tydzień.
Po drugie: "piramidki"
Kolejnym problemem, jaki może napotkać webmaster, to piramidki. Chodzi tu o takie systemy zarabiania w sieci, gdzie webmaster otrzymuje pieniądze/nagrody/bonusy w zamian za zwerbowanie kolejnych uczestników programu. Tego typu zachęty stosuje wiele, także bardzo poważnych, firm (np. nazwa.pl, rapidshare.com, a nawet Google), należy pamiętać, że nigdy, ale to NIGDY, nie stanie się to stałym źródłem przychodów. Z tego powodu można spokojnie ignorować okazje w stylu "Zarób 300 euro dziennie na swojej stronie WWW". W większości przypadków to właście oferty piramidek.
W praktyce zdobycie kolejnego członka graniczy z niemożliwością. Nikt nie klika na tego typu reklamy, a nawet po kliknięciu bardzo rzadko rejestruje się jako użytkownik. Obiecane zyski wpadają tylko do kasy właściciela, który zresztą dosyć szybko zwija interes, zostawiając webmasterów na lodzie.
Po trzecie: aukcje stron
Sprzedaż stron na aukcjach Allegro to ostatnio najpopularniejszy sposób na nacięcie niedoświadczonych webmasterów. System jest prosty: naciągacz stawia stronę, umieszcza na niej trochę treści lub sklep internetowy, a następnie umieszcza stronę na aukcji. W opisie przedmiotu twierdzi, że strony przynoszą duże zyski, mają ogromny potencjał albo, że szybko rośnie liczba użytkowników. Nawet, jeżeli sprzeda portal za kilkaset złotych, i tak jest do przodu - a kupujący pozostaje z bezwartościową stroną w rękach.
Co ważne, nie chodzi tu o odosobnione przypadki - właściwie każda strona wystawiona w ten sposób na sprzedaż może przynieść zyski wyłącznie sprzedającemu. Otóż gdyby strona przynosiła rzeczywiste zyski, nie opłacałoby się jej sprzedawać za mniej, niż sumę spodziewanych dochodów z następnych kilkunastu miesięcy. Jeśli ktoś decyduje się opchnąć stronę za trzysta złotych, to znaczy, że trudno spodziewać się, by przyniosła w najbliższym roku więcej niż 150-200 złotych zysku. Zarabianie w internecie przy użyciu stron kupionych na Allegro ociera się o cud.
Co robić?
Niestety, nawet gdy zarabiasz w internecie, pewne zasady zostają te same: aby zarobić, konieczna jest ciężka praca i dobry pomysł plus łut szczęścia.
Jeżeli jakiś sposób zarobkowania w sieci wydaje się być zbyt dobry, by był prawdziwy, tak pewnie jest. Jeżeli ktoś gwarantuje Ci, że w ciągu roku zostaniesz bogaczem, to kłamie. Jeśli ktoś twierdzi, że sprzeda Ci za pół ceny kurę znoszącą złote jajka, to... rozumiesz już chyba schemat.
Artykuł pochodzi z serwisu artykuly.com.pl - żródła darmowych artykułów do przedruku.
O autorze:
Bartosz Chmielewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz